W środę 27 września tego roku, wybraliśmy się (klasy trzecie gimnazjum ) do Rzędkowic, w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, na trzydniową wycieczkę wspinaczkową. Zaraz po przyjeździe zakwaterowaliśmy się w pokojach w Ośrodku Ametyst a następnie była zbiórka – zwołana przez naszych opiekunów Panią Sonię Borkowską i Pana Tomasza Bratka.
Przed wspinaczką była pogadanka BHP. Jak dla nas, była nudna i na szczęście nie zbyt długa, lecz każdy wysłuchał do końca, bo tu o nasze bezpieczeństwo chodziło. Ruszyliśmy na skałki, przy okazji podziwiając uroki natury, które były wybitnie piękne. Na początku każdy z nas nieźle się bał, gdy zobaczył tę olbrzymią skałę, ale gdy Maciek wspiął się na sam szczyt jako pierwszy, było już tylko lepiej. Przy asekuracji linowej instruktorów i opiece naszych nauczycieli czuliśmy się bezpiecznie.
W drugiej części dnia, oczywiście z przerwą na obiad i odpoczynek, zjeżdżaliśmy w dół po kamiennej studni oraz „wisieliśmy” nad przepaścią. Był to rodzaj przejażdżki pomiędzy skałami, na nie byle jakiej wysokości, głową w dół. Było to męczące i dla osób z silnymi nerwami, więc po tym fantastycznych doznaniach spaliśmy jak susły.
Drugi dzień przywitał nas obfitym śniadaniem. Instruktorzy zasugerowali abyśmy ubrali się w stare i niepotrzebne łachy. Hmm… Po co? Idąc pięć kilometrów ścieżkami przez las, dotarliśmy do urokliwego miejsca, gdzie zobaczyliśmy skałę przypominającą statek. Wyobraziliśmy sobie, że jesteśmy piratami, a na końcu jaskini jest złoto. Oczywiście to żart. Nie było żadnych piratów ani złota, ale za to były kałuże i pełno błota. Jaskinia nie wybaczyła panikarzom i szybko wyselekcjonowała, kto nadaje się na tę przeprawę. Czołgając się i przeciskając przez szczeliny skalne pokonywaliśmy kolejne metry i metry. Cali ubłoceni i bogatsi w nowe doznania pięciokilometrowym spacerkiem udaliśmy się na obiadek. Po nim była gra terenowa z kompasem, która okazała się naszą piętą Achillesową. Poszukując kolejnych punktów na mapie w terenie, niektórzy z nas przemierzyli wiele kilometrów. Pomimo tego i tak bawiliśmy się przednio. Wieczorem było ognisko, gdzie zajadając się kiełbaskami śpiewaliśmy i opowiadaliśmy różne zabawne historie.
Rankiem, ostatniego dnia byliśmy spakowani, ale to nie koniec naszej wycieczki. Po śniadaniu ostatni raz wyruszyliśmy na skałki i było nam żal się z nimi żegnać. Przy pięknej słonecznej pogodzie każdy spróbował swoich sił, nie tylko we wspinaniu, ale także w asekuracji. Byliśmy odpowiedzialni za naszych klasowych przyjaciół! To od nas zależało ich bezpieczeństwo! Świadomi wyzwania, jak dorośli ludzie, dołożyliśmy wszelkich starań aby nikomu nic się nie stało. I tak właśnie było. Cali i zdrowi, szczęśliwi i dumni ze swoich poczynań, udaliśmy się na ostatni posiłek. Opuściliśmy pensjonat i w mgnieniu oka znaleźliśmy się w domu. Pełni wrażeń do następnego rana, nie docierało do nas to, że zostaliśmy świadomymi turystami i wspinaczami skałkowymi.
Uczennice;
Karolina K. oraz Karina B.