Plan lekcji

Office 365 - Porady

Rada Rodziców

Dziennik elektroniczny

Biblioteka

RODO

Odwiedź nasz kanał na YouTube - ZSPWK PLAY

„Mój przyjaciel – Marsjanin” – wyróżnienie w konkursie literackim dla Ani Godeckiej

Miło nam poinformować, że nasza koleżanka Ania Godecka zdobyła wyróżnienie w konkursie literackim „Twórczość ze szkolnej ławy”. Konkurs został zorganizowany przez Starostę powiatu będzińskiego. Ania napisała opowiadanie pt. „Mój przyjaciel – Marsjanin”. Do konkursu przygotowała ją pani Małgorzata Sikora, która zachęciła ją do wzięcia udziału i napisania opowiadania.

Ania jest uzdolniona w przedmiotach humanistycznych. Bierze aktywny  udział w konkursach polonistycznych i literackich. Pięknie pisze i zna zasady ortografii, m.in. była laureatką Gminnego Konkursu Ortograficznego w Siewierzu. W tym roku brała udział w olimpiadzie z języka polskiego.

W wolnych chwilach chętnie czyta książki przygodowe, a także poezję. Anie często można spotkać w szkolnej czytelni, lubi klimat biblioteki i znajdujących się tam książek. Jest osobą aktywną i zaangażowaną w życie szkoły. Osiąga wysokie wyniki w nauce, ma wzorowe zachowanie, uczestniczy w wielu konkursach. Ania jest osobą otwartą, kreatywną i życzliwą. Charakteryzuje się wysoką kulturą osobistą i wrażliwością. Życzymy Ani dalszych sukcesów w  wielu dziedzinach, nie tylko humanistycznych. Ania wyraziła  zgodę na opublikowanie opowiadania, gorąco zachęcamy do przeczytania …


„Mój przyjaciel – Marsjanin”


Moja najlepsza przyjaciółka Małgosia miała wypadek. Potrąciło ją auto. Była zdrowa, a teraz całe życie spędzi na wózku inwalidzkim. Obecnie jest w śpiączce, ale lekarz mówi, że niedługo powinna się wybudzić. Codziennie czekam na to z niecierpliwością. Nasza klasa przygotowała dla niej kartki i duże zdjęcie. Mam tylko nadzieję, że osoba, która jej to zrobiła będzie sprawiedliwie ukarana.

Małgosia wybudziła się ze śpiączki! Mówi, że czuje się dobrze. Od razu pokazaliśmy jej wesołe laurki i niespodziankę: różowego misia z kokardą. Była podekscytowana i szczęśliwa. Kiedy wszyscy już poszli, by nie przeszkadzać chorej, Małgosia poprosiła, żebym została jeszcze chwilę, a ona opowie mi swój sen, który przyśnił się jej gdy „długo spała”. Nie przypuszczałam, że będzie on tak długi i fantastyczny.

Pamiętam - zaczęła Gosia - jak przechodziłam na pasach przez jezdnię. Chwilę później znalazłam się na przedziwnej planecie, która była o wiele mniejsza od Ziemi i było tam strasznie zimno, jak na biegunie. Po przejściu kilku kroków spostrzegłam dziwną postać, siedzącą na ziemi. Pomyślałam, że zapytam ją, gdzie jestem, bo być może to mieszkaniec tej planety. Gdy podchodziłam bliżej, coraz bardziej stawały się widoczne rysy tej „osoby”, a że było jasno mogłam ją dokładnie zobaczyć. Miała zielony kolor, nie nosiła ubrań, miała długie czułki i trzy pary odnóży. Przestraszyłam się trochę, bo nie wiedziałam kim jest i co może mi zrobić? Jednak ciekawość okazała się silniejsza. Nagle postać odwróciła się w moją stronę. Byłam bardzo zdziwiona, gdy spostrzegłam, że to on boi się mnie bardziej niż ja jego. Schował się za pobliską skałą. Byłam przekonana, że nic mi nie zrobi. Po pewnym czasie ów osobnik wysunął głowę zza kamienia i wpatrywał się we mnie. Zapytał kim jestem. Odpowiedziałam, że mam na imię Małgosia i zupełnie nie wiem gdzie się znajduję, więc proszę go o wyjaśnienie. Tajemnicza postać wyszła przede mnie i znowu zaczęła się dziwnie przyglądać. Powiedziała, że ma na imię Zielonek, a ta planeta to Mars. Ku mojemu zaskoczeniu nagle Zielonek zaczął zadawać milion pytań:

- Skąd jesteś? – zapytał podekscytowany.

- Moja planeta to Ziemia – grzecznie odpowiedziałam.

- Co robisz na swej planecie?

- Chodzę do szkoły i bawię się!

- Masz przyjaciół?

- W szkole bardzo wielu, a w domu mam kochanego psa Burka.

W tym momencie jego wielkie oczy posmutniały. Zrozumiałam, że on nigdy nie miał przyjaciół. Spytałam, dlaczego? Z posępną miną powiedział, że jest jedynym mieszkańcem tej planety. Gdy się lepiej poznaliśmy, wszystkiego się dowiedziałam. Powiedziałam mu, że na czas mojego pobytu na Marsie, mogę być jego przyjaciółką.  Poczułam, że Zielonek bardzo się ucieszył. Zapytałam go, skąd ma takie imię. Dumnie odpowiedział, że zielony to kolor nadziei, a on cały czas miał nadzieję, że znajdzie przyjaciela. Jego marzenie się spełniło. Zaproponował spacer po Marsie. Z chęcią przystałam na tę propozycję. Zielonek pokazał mi wszystkie kratery,  w których rosły wielkie kwiaty, rozkwitające w dzień, a nocą biło od nich światło i blask. Po kilku minutach doszliśmy do ogromnego drzewa, na którym mieszkały nietoperze, ale nie zastaliśmy ich, bo była to pora odlotu na Saturna. Byłam zachwycona, kiedy przyszliśmy obejrzeć gwiezdne pole. Było tam bardzo jasno i ciepło. Szliśmy nim długo i myślałam, że na tej planecie nie zobaczę już nic piękniejszego i bardziej zaskakującego. Myliłam się. Nagle za urwiskiem rozpostarł się widok na cały wszechświat. Zobaczyłam wszystkie planety, gwiazdy, większe    i mniejsze ciała niebieskie. W tym ukochaną Ziemię. Zatęskniłam. Spostrzegł to Zielonek i próbował mnie jak najszybciej odciągnąć od tego miejsca. Zapytał czy jestem głodna. Nie mogłam skłamać, gdyż chyba nawet Ziemianie słyszeli moje burczenie w brzuchu. Wróciliśmy do miejsca gdzie pierwszy raz się spotkaliśmy. Zielonek zaprosił mnie do swojego domu. Był to mały i przytulny domek, ogrodzony niskim murkiem pokrytym bluszczem. Poczułam zapach kwiatów, owoców i ziół. Zobaczyłam ogromny i zadbany ogródek. Zielonek przyznał mi się, że czasami rozmawia z roślinami i czuje, że one go rozumieją. Weszliśmy do środka. Wewnątrz domku wszystko było zielone. Usiedliśmy na zielonych krzesełkach przy zielonym stole, a w małym zielonym kubeczku Zielonek podał mi gorący napój w smaku przypominający zieloną herbatę. Ze swojego przydomowego ogródka przyniósł pełną miskę zielonych owoców. Wszystko , co pamiętam z Ziemi, jednak zabrakło mi czegoś w innym kolorze niż zielony, którego miałam już troszkę dosyć. Na Ziemi wszystko było takie kolorowe… Podwieczorek nie był zbyt dobry, lecz byłam głodna, więc zjadłam cały, a po drugie nie chciałam robić przykrości Zielonkowi, przecież byłam jego przyjaciółką. Byłam też bardzo zmęczona. Wszystko na tej planecie było dla mnie nowe i dziwne, tak jak to, co opowiem ci zaraz. Poszliśmy „spać”. Nawet nie zdążyłam się położyć, kiedy po kilku minutach Zielonek stał już nade mną przepraszając, że spał tak długo. Był już gotowy do wyjścia. Ten mały Marsjanin coraz bardziej mnie zadziwiał. Nie wiem czy to jego nawyk, czy po prostu nie chciał tracić czasu na spanie, tylko spędzać go z nowym przyjacielem. Wyszliśmy na gwiezdne pole. Nocą wyglądało jeszcze piękniej. Zobaczyłam stojący tam dziwny pojazd. Zapytałam o to Zielonka.  Powiedział, że widzi jak bardzo tęsknię za moją planetą. Może podarować mi ten pojazd, którym dolecę na Ziemię. Bardzo się ucieszyłam, ale nie chciałam zostawiać Zielonka. Tęskniłam za rodzin i przyjaciółmi, ale na Ziemi będę tęsknić za Zielonkiem. Jednak rodzina była ważniejsza. Chciałam ich wszystkich zobaczyć. Ze smutkiem wyjaśniłam to małemu Marsjaninowi, a on wbiegł do swojego domku. Myślałam, że bardzo mu przykro i nie chciał mnie już widzieć, ale wrócił do mnie z zapasami owoców z ogrodu. Powiedział, że będę leciała bardzo długo, a pojazd jest bezpieczny i nie będzie się o mnie martwił. Powiedział też, że cudownie było mieć przyjaciela nawet na jeden dzień. Odpowiedziałam, że nie ważne jak daleko od siebie będziemy, i tak na zawsze zostaniemy przyjaciółmi. Po raz ostatni się uśmiechnął. Wsiadłam do kosmicznego pojazdu. Było tam trochę ciasno, bo miałam ze sobą paczkę. Zielonek długo machał w moją stronę sześcioma odnóżami. Trochę śmiesznie to wyglądało. Na szczęście pojazd był zaprogramowany i nie musiałam nim kierować, (skrócę czas lotu, żebyś mogła szybciej wrócić do domu). Doleciałam na miejsce. Wysiadłam z pojazdu na wielkiej polanie, po czym pojazd zniknął razem z paczką. Czekałam spotkania z rodzicami. Obudziłam się na szpitalnym łóżku, a oni stali przede mną i uśmiechali się. O nic nie pytałam, bo byłam przekonana, że to wszystko działo się naprawdę, a oni pomyślą, że to moja bujna wyobraźnia…

Na początku również myślałam, że Gośka bredzi, że coś jest nie tak i będę musiała zawołać lekarza. Jednak słuchałam z ciekawością. Spojrzałam na zegarek. Dwudziesta druga. Pożegnałam się z Gośką i poszłam do domu. Kiedy kładłam się spać, marzyłam o takiej przygodzie…



Anna Godecka

Kl. I „a” Gimnazjum